Szlaga: Bywało, że nie wychodziłem w ogóle ze Stoczni przez miesiąc albo i dłużej. Zdarzały się nieprzerwane dwutygodniowe imprezy. Na dole była przez jakiś czas hurtownia spożywcza. Oni dowozili ludziom zakupy na telefon. Ale można było też zejść, zapukać i podać numery produktów. Po kilku minutach pan wystawiał siatkę przed drzwi. Funkcjonowały też bufety stoczniowe. Pozostawała tylko kwestia szmuglowania alkoholu do środka.
Kopcewicz: To była nagła potrzeba. Musiałem jakoś zdobyć alkohol, więc postanowiłem przeszmuglować ćwiartki ukryte w chlebie. Strażnicy ich nie wykryli, ale i tak akcja skończyła się fatalną awanturą, bo byłem już podpity. Zabrali mi przepustkę i wyrzucili za bramę. Musiałem później przeskakiwać przez mur przy kazamatach. Doczołgałem się jakoś do Kolonii, a następnego dnia stawiłem na dywaniku u komendanta Grudnia, by wytłumaczyć mu całą sytuację. Był bardzo wyrozumiały i wystawił mi kolejną przepustkę. Wspaniały człowiek!
Całość mojego tekstu o artystach działających na terenie dawnej Stoczni Gdańskiej można przeczytać na stronie Malemena.
Niestety zdjęcia na stronie Malemena są wykadrowane, ale tu można zobaczyć, jak wyglądała oryginalna publikacja.